Drugim utworem, który mnie zauroczył jest "Góral". Chciałoby się powiedzieć "ładna melodia wpadająca w ucho". Melodia tak (ok, zależy też komu), tekst już niekoniecznie. Jest trudny - zresztą jak na całej płycie - i wymaga głębokiego zastanowienia. Teksty są jak współczesna poezja - poezja o niczym, czyli o wszystkim. O codzienności. O poszukiwaniu sensu w codzienności i przyziemności. Zdają się też być zwykłym słowotokiem pozbawionym znaczenia, jednak wsłuchanie się poddaje to w wątpliwość - autor ma coś na myśli i czasem nawet ważnego. "Górala" rozumiem jako zestawienie dawniejszej rzeczywistości, w której ludzie obnażali się swoimi ideami i nawet w jakiś sposób ponosili negatywne tego konsekwencje, a teraz, choć mieszkają w wolnym kraju, to się maskują lub kreują według nowych trendów na kogoś kim nie są, byleby iść z trendem; w szczególności młodzi ludzie uciekają od kultury w odurzenie środkami niekreślonego pochodzenia, aby tylko "zarzuciło". Czy to właśnie Budyń chciał przekazać? Może tak, może nie - pozostawiam to Twojej ocenie. Ta piosenka brzmi jakby każdy z muzyków robił co chciał i na swój sposób starał się opowiedzieć jej treść, jednak dziwnym trafem (pozornie oczywiście) wszyscy zgrywają się ze sobą, tworząc - przynajmniej dla mojego ucha - melodię, którą chce się nucić pod nosem. Może nawet trochę wykrzyczeć.
Powiedziałbym, iż płyta cechuje się z jednej strony prostotą motywów, a z drugiej takim "róbta co chceta" przez każdego z muzyków połączonym z lekkim (bezpiecznym) absurdem. "Samowolka" instrumentów tworzy jednak miłą, nie gryzącą się kompozycję. Wyjątkiem we wspomnianej prostocie jest "Blacha" - kawałek zróżnicowany muzycznie, nawet z motywami hip-hop czy r'n'b (wybaczcie, nie jestem znawcą tych gatunków). Drobnej wariacji można także dostrzec się (ok - dosłyszeć) w "DJ Bakens". Czasem muzyka z "Kilofa" przypomina mi polski rock z lat '80/'90 z pogranicza punka: "Szarość", druga połowa "Przypływu", "Pani Łaskawa" (ten nasuwa skojarzenia z "Marchewkowym polem" Lady Pank), a jednocześnie niepozbawiona jest eksperymentów dźwiękowych. Zdarza się też, iż utwory wywołują taki sielankowy nastrój okraszony ironią - na myśl przychodzą wtedy wizje plaży, hamaku, latających komarów ("Blueszcz") lub kowboja odjeżdżającego na swoim rumaku w stronę zachodzącego słońca (ze względu na to charakterystyczne kołysanie). Innym moim skojarzeniem były Świetliki ze względu na melorecytację w "Dżez" i "Łot hi is", choć być może owo skojarzenie jest zupełnie luźne.
Co tu dużo pisać - zainteresowała mnie płytka i już. Są to klimaty, które lubię i uważam, że warte "podania dalej" co właśnie uczyniłem. Tym bardziej, że Szymkiewicz jest znaną postacią na polskiej scenie muzycznej - tej spoza głównego nurtu, czyli alternatywnej.
- Muzyka - 00:30
- Szarość - 02:01
- Góral - 02:25
- Kilof - 03:15
- Blueszcz - 02:39
- Skit jeden - 00:35
- Dj Bakens - 02:19
- Kujawiak - 00:50
- Woland - 04:15
- Pani łaskawa - 01:54
- Poeta głosi swoją chwałę - 01:06
- Miłobądź - 03:48
- Skit drugi - 00:44
- Dżez - 02:01
- Łot hi is - 02:50
- Blacha - 06:17